Podążamy za trendami... Żyjąc w stylu "zero waste", też można być modnym!
Tym razem podążamy za trendami ekologicznymi. Wpisujemy się w filozofię "zero waste", czyli w dosłownym tłumaczeniu: "brak śmieci", "brak marnowania", co ma swoje odzwierciedlenie także w modzie. Chodzi o to, aby zminimalizować kupowanie nowych produktów, a tym samym ograniczyć ilość zużywanych do produkcji ubrań surowców i wykorzystać to, co zostało już wyprodukowane. Ostatnio pokazałam kilka stylizacji z wykorzystaniem bluzek i spodni (nowych!) z zimowej kolekcji Zary, ale jestem świadoma tego, iż nie wpisałam się tym w modny ostatnio trend: nie kupujemy w sklepach nowych ubrań, nie używamy plastikowych toreb, nie generujemy odpadów, nie zanieczyszczamy środowiska, słowem - nie robimy nic, co szkodzi naszej planecie. Stąd temat tego postu: jak , rezygnując z kupowania nowych ubrań, być modnym?
Do tego służą sklepy z używaną odzieżą, second handy (czy też - jak kto woli - lumpeksy). Ostatnio przeżywają one prawdziwy renesans. Skąd rosnąca popularność takich sklepów? No bo gdzie złowimy najlepsze modowe perełki? W popularnych sieciówkach ubiera się dużo osób, rzeczy są wiec rozpoznawalne i często niezbyt dobrej jakości, dlatego możemy poszukać czegoś unikatowego w second handach lub sklepach vintage story, gdzie mamy szansę "złowić" coś naprawdę wyjątkowego , czemu nadamy drugie życie... i tym samym przyczynimy się do ochrony naszej planety.
Przygotowałam kilka zestawów składających się właśnie z ubrań pochodzących z takich sklepów. Zmiksowałam rzeczy nowe z tymi już używanymi i otrzymałam nową jakość... Wy też możecie się tak pobawić modą; zobaczycie, ile radości może dostarczyć złowiony w szmateksie piękny ciuch za marne grosze!
Sukienkę w grochy z jedwabiu kupiłam w sklepie z używaną odzieżą, pasującą kolorystycznie narzutkę również; dodałam do tego skórzane buty Calvin Klein - mój nowy nabytek ze sklepu TK Maxx w UK. I otrzymałam ciekawy zestaw popołudniowy; sukienka połączona zaś z eleganckim żakietem może być wykorzystana na większe wyjście.
Tu do ubrań z brytyjskiego TK Maxxa (tak, to prawda, w tym sklepie często się zaopatruję) dodałam klasyczny model torebki Louis Vuitton, pożyczonej od mojej młodszej córki. Model torebki Speedy, choć produkowany już od 1930 roku, ciągle jest popularny i kosztuje ok. 4 tys. zł , lecz moja starsza córka zakupiła ją na eBay-u (używaną, ale w doskonałym stanie), więc torebka zyskała drugie życie, ciesząc oczy nowej właścicielki.
Moja siostra odwiedza second handy celem - jak to określa - "dorasowienia" sobie ciuchów. Poluje wyłącznie na unikatowe, luksusowe rzeczy, które potrafią pięknie odmienić stylizację, nadać jej modnego, nowoczesnego, czy też ekstrawaganckiego charakteru.
Pokazany czerwony sweterek o składzie 100 % kaszmiru kosztował pierwszego nabywcę mniej więcej równowartość naszej najniższej krajowej. Siostra zapłaciła w second handzie zaledwie ułamek tej kwoty. Zestawiła go z czarną, plisowaną spódnicą , zamszowymi kozakami i "dorasowiła" paskiem Gucci, pożyczonym od syna (który nabył go również z "drugiej ręki"...). Tak więc kosztowny dodatek służy nie tylko jednej osobie...
Do kolejnej stylizacji użyto spodni, kupionych w second handzie około 10 lat temu. Są one uszyte z doskonalej jakości wełny i nie noszą żadnych oznak użytkowania. Dla potrzeb aktualnej mody zostały skrócone jako kuloty tak sprytnie, że po kilku sezonach znów mogą wrócić do pierwotnej formy. Do tego założono marynarkę z Zary i uzupełniono modnymi dodatkami: butami typu snickers ze sklepu Nico oraz wielofunkcyjną torebką przywiezioną z Anglii, którą można nosić jako nerkę, na pasku lub do ręki.
Jak widać, nie musimy wydawać fortuny, aby być dobrze i modnie ubraną. Kupowanie po kimś to już nie jest wstyd, lecz moda...😀
Do tego służą sklepy z używaną odzieżą, second handy (czy też - jak kto woli - lumpeksy). Ostatnio przeżywają one prawdziwy renesans. Skąd rosnąca popularność takich sklepów? No bo gdzie złowimy najlepsze modowe perełki? W popularnych sieciówkach ubiera się dużo osób, rzeczy są wiec rozpoznawalne i często niezbyt dobrej jakości, dlatego możemy poszukać czegoś unikatowego w second handach lub sklepach vintage story, gdzie mamy szansę "złowić" coś naprawdę wyjątkowego , czemu nadamy drugie życie... i tym samym przyczynimy się do ochrony naszej planety.
Przygotowałam kilka zestawów składających się właśnie z ubrań pochodzących z takich sklepów. Zmiksowałam rzeczy nowe z tymi już używanymi i otrzymałam nową jakość... Wy też możecie się tak pobawić modą; zobaczycie, ile radości może dostarczyć złowiony w szmateksie piękny ciuch za marne grosze!
Tu do ubrań z brytyjskiego TK Maxxa (tak, to prawda, w tym sklepie często się zaopatruję) dodałam klasyczny model torebki Louis Vuitton, pożyczonej od mojej młodszej córki. Model torebki Speedy, choć produkowany już od 1930 roku, ciągle jest popularny i kosztuje ok. 4 tys. zł , lecz moja starsza córka zakupiła ją na eBay-u (używaną, ale w doskonałym stanie), więc torebka zyskała drugie życie, ciesząc oczy nowej właścicielki.
Moja siostra odwiedza second handy celem - jak to określa - "dorasowienia" sobie ciuchów. Poluje wyłącznie na unikatowe, luksusowe rzeczy, które potrafią pięknie odmienić stylizację, nadać jej modnego, nowoczesnego, czy też ekstrawaganckiego charakteru.
Pokazany czerwony sweterek o składzie 100 % kaszmiru kosztował pierwszego nabywcę mniej więcej równowartość naszej najniższej krajowej. Siostra zapłaciła w second handzie zaledwie ułamek tej kwoty. Zestawiła go z czarną, plisowaną spódnicą , zamszowymi kozakami i "dorasowiła" paskiem Gucci, pożyczonym od syna (który nabył go również z "drugiej ręki"...). Tak więc kosztowny dodatek służy nie tylko jednej osobie...
Do kolejnej stylizacji użyto spodni, kupionych w second handzie około 10 lat temu. Są one uszyte z doskonalej jakości wełny i nie noszą żadnych oznak użytkowania. Dla potrzeb aktualnej mody zostały skrócone jako kuloty tak sprytnie, że po kilku sezonach znów mogą wrócić do pierwotnej formy. Do tego założono marynarkę z Zary i uzupełniono modnymi dodatkami: butami typu snickers ze sklepu Nico oraz wielofunkcyjną torebką przywiezioną z Anglii, którą można nosić jako nerkę, na pasku lub do ręki.
Tutaj główne skrzypce gra torebka, również z kolekcji Louis Vuiton - model Alma, upolowana na aukcji internetowej przez moją córkę, która jest biegła w wyszukiwaniu takich okazji. Torebka jest w idealnym stanie, chociaż poprzednio miała ją inna właścicielka. Na ubiór składa się jedwabna, oversizowa koszula Hugo Boss, zakupiona w second handzie oraz spodnie z polskiej sieciówki , przycięte dołem i postrzępione dla uzyskania nieco nonszalanckiego charakteru. Szpilki zaś pochodzą ze sklepu Wojas.
Jak widać, nie musimy wydawać fortuny, aby być dobrze i modnie ubraną. Kupowanie po kimś to już nie jest wstyd, lecz moda...😀
Komentarze
Prześlij komentarz